Samodzielna poważna jazda
Komentarze: 0
Ile można jeździc dookoła bloku.Ciągle coś wyjeżdza ,ciagle trzeba hamowac ,20/h co to za jazda.
Nowy Rok,cisza i pistka.Postanowiłam pojeździć bez wzgledu na wszystko pojeżzę ,auto mi rdzewieje wiec muszę.
Wstałam 1 stycznia o 9 rano i za kółko.Córa razem ze mną więc podwójna uwaga.Ku mojemu zaskoczeniu zero aut na ulicy.Ale fajowo.Wsiadam i jadę na miasto .Droga do pracy.Myślę sobie ,przecież na kursie jeździłam,z instruktorem ,z cwelem i jeździłam to i teraz pojedę.Znam zasady jako tako.I pojechałam.Z tej radości że droga pusta ,dosłownie PUSTA to zapomniałam że się boję ,żę sie stresuje.Jechałam tak sobie na luzaku tą pustą szosą.Zero pieszych więc na światłach spokojnie skręcach,rozglądam się ale na spokojnie bo i tak nikogo nie ma.Jadę prosto jakbym do pracy jechała,nawer radio włączyłam sobie.Droga prosta ispokojna.Skręcam do parku gdzie z instruktorem ćwiczyłam.Pomyślałam sobie że poćwiczę parkowanie.
No i na placyku samodzielnie kręce sobie kółkiem i obserwuję jak auto jedzie ,co i jak w którą strone.Ćwiczę milion razy parkowanie.Hamulce skrzypią i trochę się boję zę sie psują i ngle nie zahamuję.Ale że nie znam sie na mechanice wiec ćwiczę nie zdjąc sobie sprawy co może mi grozić.A możę i nie grozić .Poprostu nie wiem.
Takie ćwiczenie na placyku bez auto to bezsensowne z parkowaniem,bo jak wjhadę to tak stoję i nie wiem czy był walnęła tego obok.Wiec zaczęłam ustawiac sobie na liniach puste pudełka po pedardach co nocą strzelali i pozostawili.Mam wtedy granicę i widzę czy najechałam czy nie.Babka z pieskiem wyszłam i ąż stanęła niedaleko i mi się przygląda.Komicznie to wygłądało.Bo ja ustawiam te kartony na liniach podjadę kawałek ,wysiadam ogłądam z każdej strony odległość wsiadam i podjeżda i tak wkółko.Babka stoi i się przygłąa.RAz sie udaje mi wjechac a raz nie,różnie to bywa.Denerwuje mnie ta baba że tak się przygląda.Ale trudno.Co o na tam sobie myślała to nie wiem.
Może myślała że pijana i tak bez sensu kręci sie na placyku.Bo ja i w tył i w przód i slalom,żeby wiedzieć jak jadę do tyłu i jak kręcę kierownicą to w którą stronę jadę bo rozeznania jakoś nie miałam.
Poćwiczyłam sobie i czac wracać.Powrót był spoko choć na światłach z tego stresu prubowałam ruszyć z 3 biegu i posmrodziłam sprzęglo.Na szczęście za mną nic nie jechało to tak sobie pokombinowałam sama i doszłam nawet do rozumu czemu nie mogę ruszyć chociaż robię jak instruktor kazał.Heheheheh,tylko nie z tego biegu.
Ale poradziłam sobie.Było fajnie.Jazda moja nie trwała już 10-15 minut ale całą pełną godzinę.Postanowiłam losu nie kusić więcej i wróciłam do parkingu ,zaprkować na boczku :))
Potem jak posiedziałam w domu to pożałowałam ,że skoro miasto takie puste to czemu nie pojechałam tam w innym kierunku,tylko wróciłam.A taka okazja więcej się nie powtórzy.Ale cóż.
Nie pokoiły mnie tylko te hamulce ,że tak dziwnie zgrzytają.Naczytałam się że jak pojeżdże to się przetrą i będzie ok,ale one się nie przetarły i dalej zgrzytały.
Dodaj komentarz