Komentarze: 0
Co tu robić ,co tu robić,co tu robić.
Każde moje podejście w stronę mego niechcianego auta kończyło się tak samo.Nerwy,złość,skaczący żołądek,nie ma sensu.
Po co wsiadać jak i tak nie ruszę na pierwszym lepszym skręcie,jak to cholerstwo mi gaśnie,po co mi to.Wstyd przed ludźmi.
Wkońcu nagle mnie olśniło!!!!! Zadzwonię do mego instruktora i poproszę o 2 godziny doszkalania ,tak prywatnie moim autkiem.Zapłacę to co ma się nie zgodzić.
Zgodził się.Wstępnie przez telefon powiedziałam z czym mam problem.A wstyd mi było niemiłosiernie.Tyle godzin z nim wyjeżdżonych a tu teraz nawet ruszyć nie potrafię.Ale cóż.
Na wstępie obejrzał moje autko ,także od środka.Poinstruował co i jak .No i wtedy uświado mił mnie w jednej ważnej rzeczy.Dlaczego mi auto gaśnie.
Pojazdy szkoleniowe jak i egzaminacyjne mają automatyczny gaz przy ruszaniu.Także jak delikatnie puszczam sprzeglo a malo gazu daje to auto samo gazu dodaje i ruszam.Chyba że za gwałtownie puszczę sprzegło to zgaśnie.Dlatego nie miałam problemu z gaśnięciem na kursie.
Mam z wyczuciem naciskac gaz az dojdzie wskazówka do 2 tyś i wtedy pomału z wyczuciem sprzęgło.Wyjechaliśmy z parkingu a ciężko bylo bo wąśko ale pokierował na spokojnie i się udało.Uff.Przeżegnałam się kilka razy i jazda na miasto.
Zapowiedział ,że nie mędzie ze mną się cackał i nie będziemy wokół bloku jeździc tylko na ulicę odrazu.Stresa mialam co nie maira.On musiał mi zaufać ,nie miał swoich hamulców jakby co.
No i jechałam.Jechałam.Jak zbyt nerwowo puszczałam sprzęgło to gasło ale odpalałam ,jego spokojny głos powodował że stresu coraz mniej.A być może to moja świado mość że siedzi obok mnie ktoś kto się zna i pomoże w razie czego.
POjechaliśmy na miasto,pojechaliśmy na rondo .Tam zgasło oczywiście ale poradziłam sobie.Poznałam trasę do pracy.Pojechaliśmy na pobliski plac do parku gdzie ćwiczyłam stop- rusz-stop-rusz-stop-rusz.Aż do upadłego.Opanowałam ruszanie!!!! Jaka ja wtedy byłam szczęśliwa że ten pan mi wytlumaczył .Że sprzęgło puszczam dopiero po naciśnięciu gazu i to baaaardzo powoli.Inni na mnie krzyczeli ,wrzeszczeli,gazu dodaj-puszczaj sprzeglo -robiłam to zbyt szybko i gwałtownie i stąd moje problemy z ruszaniem. 2 godziny minęły bardzo szybko.W między czasie jeszcze zajechaliśmy na cpn i zatankowaliśmy.Już nia panikowałam że zaraz paliwa zabraknie.
Instruktor pięknie mi zaparkował tyłem.Pocieszył ,że dam rade tylko ćwiczyć i ćwiczyć.Obiecałam że tak będzie.
Na drugi dzień postanowilam ruszyć sama.Doszłam do auta.............. gula w gardle,ulica wąska,jak ja wyjadę.Porysuję tych obok.Może jednak nie dzisiaj.Poczekam az któreś auto z boku mnie odjedzie.Może jutro............
Poszłam przeszczęśliwa do domu.Wcale nie żałowałam ze kase na niego wydałam.Postanowiłam